Wywiady w Starych Bogaczowicach
Studenci i studentki II roku w trakcie badań empirycznych w Starych Bogaczowicach zwrócili uwagę na pewien kontrast pomiędzy tym, co zniszczone i stare, a tym co zadbane i nowe. Postanowili więc się dowiedzieć, jak ta miejscowość wyglądała kilkadziesiąt lat wcześniej. Z panią Ireną Kurowską, artystką i autorką poglądowej mapy miejscowości, która powstała na prośbę sołtysa między 2009 a 2011 rokiem, rozmawiały Dagmara Benzar i Karolina Fedunkiw. Opowieści pani Anieli Kozłubskiej-Dymtrasz, autorki książki Bliżej Polski, czyli nostalgicznej opowieści o losach jej rodziny z końca pierwszej połowy XX wieku, wysłuchał Bartosz Ławicki.
Jak wspomina pani Irena ,,za Niemców restauracja, pijalnia piwa, kawiarnia były co 500 metrów”. Aż trudno wyobrazić sobie, że we wsi gminnej, w której obecnie funkcjonuje jedna restauracja kiedyś takich miejsc spotkań było znacznie więcej. Pani Irena zaznaczała, że tak wyglądała miejscowość jeszcze przed przesiedleniami. Jednak, kiedy mieszkańcy Teofipólek osiedlili się w tym rejonie funkcjonowały jeszcze niedaleko siebie dwie restauracje. Jedna z nich mieściła się w obecnym domu pani Ireny, która wspomina, że gdy była mała to pamięta, jak jeden Niemiec codziennie pokonywał znaczną odległość przechodząc trasę od jednej wsi do drugiej. Za każdym razem widywała go przez okno. Był zawsze grzeczny, mówił dzień dobry, a jego ubranie wskazywało na to, że prawdopodobnie zajmował się pilnowaniem czegoś w pobliskiej miejscowości. Pewnego burzowego dnia również szedł dopełnić swojego obowiązku. Padało wtedy bardzo mocno, tak, że sam był przemoczony. Wtedy właśnie przyszedł do domu pani Ireny i zapukał prosząc o sznapsa. Jej mama na początku była przestraszona nie wiedząc, kto stoi za drzwiami, kiedy jednak usłyszała prośbę odpowiedziała, że nie mają tego trunku, ale zaprasza nieznajomego pod dach i proponuje szklankę mleka. Jednak Niemiec odmówił gościny i szedł dalej przez burzę wypełnić swoje zobowiązanie.
Idąc dalej od obecnego ,,mostu wałbrzyskiego” do centrum miejscowości należy zatrzymać się przy obecnym Gminnym Centrum Edukacyjno-Społecznym. Jego działalność wnosi wiele dobrego do społeczności lokalnej i z badań wynika, że mieszkańcy są zadowoleni, a wręcz dumni z jego powstania. Uprzednio mieścił się tu browar i gospoda Carla Chillesa, a w roku 1975 rozpoczęto budowę Gminnego Ośrodka Kultury.
Porównanie budynku dawnego browaru Carl Cille's Brauerei & Gasthof, Brauerei Inh. Alfred Chille z obecnym budynkiem Gminnego Centrum Biblioteczno-Kulturalnego (publikacja za zgodą właściciela Rodryga Świteńki)
Dawniej, naprzeciwko browaru mieścił się ,,Dom Ludowy”, czyli dawna Karczma Sądowa. Respondentka wspomniała, że odbywały się tam na pierwszym piętrze tańce. Cały budynek został rozebrany. Część materiałów została wykradziona przez szabrowników, a reszta została wywieziona na potrzeby odbudowy innych miast zniszczonych przez wojnę.
Dawna Karczma Sądowa (publikacja za zgodą właściciela Rodryga Świteńki)
Budynek przy ul. Głównej 75a przetrwał choć zmienił nieco swoją funkcję w społeczności. Niegdyś mieścił się tam ,,Zajazd pod złotą kotwicą”. Właścicielem domu do roku 1945 był Martin Englers, później został on przekazany władzom lokalnym. Niegdysiejszy hotel i gospoda, obecnie jest wykorzystywany jako świetlica wiejska i wewnątrz znajduje się piękna sala sołecka, która udostępniana jest na różne uroczystości. Organizowane są w niej koncerty, pokazy, wystawy czy zebrania wiejskie. Respondentka mówiła, że ,,w domu z kotwicą” była sala teatralna z długimi kurtynami, aby aktorzy mogli schodzić ze sceny i przemieszczać się bez pokazywania się widzom. Namalowany był na nich piękny las, jednak ta część została rozebrana i przestała być salą teatralną.
Pocztówka przedstawiającą panoramę górnej części Starych Bogaczowic, po lewej stronie obecny budynek przy ul. Głównej 75, wcześniej hotel i gospoda należąca do Martina Englersa, po prawej stronie widok na salę koncertowo-teatralną - obecnie świetlica wiejska zwana "Salą pod 75" (publikacja za zgodą właściciela Rodryga Świteńki)
Wspomniane budowle świadczą o tym, jak zamożna była wieś. Nie można przy tym zapomnieć, że to zasługa zakonników. Cystersi z Krzeszowa sprawili, że Stare Bogaczowice stały się wsią klasztorną. Księża mieli znaczny wpływ na rozwój miejscowości. Mieszkańcy zawdzięczają im wygląd obecnego kościoła św. Józefa Oblubieńca NMP oraz kaplicy św. Anny. Jeden z naszych respondentów zapytany o to, bez czego nie wyobraża sobie Starych Bogaczowic odparł: ,,bez kościoła”. Pani Irena również w pierwszej kolejności zapytała nas czy widziałyśmy już jego wnętrze i zachęcała do zwiedzenia. Zatem jest on ważnym elementem dla mieszkańców, z którego również są dumni.
Wnętrze kościoła św. Józefa Oblubieńca NMP podczas odpustu ku czci św. Anny 25 lipca 2021 (Fot. Janina Radziszewska)
Pani Aniela z nostalgią opowiadała o zamkniętych już dziś sklepach, niejeżdżących autobusach, czy zlikwidowanym kinie – wszystkim, co kiedyś trzymało młodych w miasteczku, a teraz jedynie zniechęca turystów do zwiedzania. Zgodnie z jej relacjami w latach świetności Stare Bogaczowice tętniły życiem. Znajdowały się tutaj kluby, gdzie na potańcówkach spotykała się młodzież. Aktualnie sytuacja, zdaniem niektórych, jest dokładnie odwrotna, ponieważ Stare Bogaczowice stały się „sypialnią” Wałbrzycha. Ludzi z większego miasta ściąga tu przede wszystkim sielski klimat, dzięki któremu mogą odpocząć od zgiełku dużego miasta. Pani Aniela wspominała również, że Stare Bogaczowice były już kiedyś sypialnią dla Wałbrzycha, ponieważ stacjonowali tu również górnicy.
W opowieściach pani Anieli wybrzmiewał również wątek tego, co tu zastano zaraz po przyjeździe. Był to między innymi ewangelicki kościół Św. Mikołaja, który przetrwał wojnę, jednak dziś jest już tylko ruiną. Pani Aniela wspominała, że Rosjanie urządzili sobie tarcze strzelnicze z jego okien, strzelając pomiędzy kratkami. Kościół ten został jednak szybko zapomniany, gdy jego dach uległ zawaleniu. Podobny los spotkał stary młyn, do którego mąż pani Anieli przywoził czasem zboże. W tym przypadku został on wyparty przez zmodernizowany wiatrak w okolicy. Jeśli chodzi o kaplicę Św. Anny, to została ona ograbiona z figurek maryjnych, które zostały zreplikowane przez lokalnego rzeźbiarza.
Wnętrze Kaplicy św. Anny (Fot. Janina Radziszewska)
W trakcie rozmowy wybrzmiał również wątek zbiorowej dumy, jaką napawały mieszkańców przepiękne obrazy z lokalnych kościołów. Co ciekawe, niektóre z tych, które zostały skradzione, wróciły do Starych Bogaczowic. Za przykład pani Aniela podała sytuację, gdy w Hanowerze (Saksonia, Niemcy) na wystawie pojawił się jeden z tych obrazów i dzięki szybkiej interwencji władz, został on odzyskany.