Recenzja koncertu autorstwa studentki Barbary Żurakowskiej

Wzruszenie na początek karnawału – tak zatytułowała swoją recenzję Barbara Żurakowska, studentka I roku studiów muzykologicznych II stopnia, która – podobnie jak Aleks Stadnicki (recenzja dostępna tutaj) – zmierzyła się z koncertem z 7 stycznia 2025 roku w Narodowym Forum Muzyki, prezentującym wczesne kantaty Jana Sebastiana Bacha. To kolejny tekst powstały w ramach zajęć „Tendencje wykonawstwa muzyki dawnej”, prowadzonych w semestrze zimowym przez dr. Grzegorza Joachimiaka. Recenzję zamieszczamy poniżej:

 

Barbara Żurakowska

Wzruszenie na początek karnawału

 

Koncert, który odbył się 7.01.2025 w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu – z racji programu wypełnionego muzyką dawną oraz dnia tygodnia (wtorek) – nie zgromadził licznej publiczności. Niemniej ci, którzy zdecydowali się tego wieczoru wysłuchać utworów Bacha, nie mogli czuć rozczarowania. Przeciwnie – wydarzenie odznaczało się bardzo wysokim poziomem wykonawczym. Takie przedsięwzięcia jak to stanowią doskonałą okazję do promowania muzyki dawnej wśród szerszego grona odbiorców.

Styczeń powszechnie kojarzony jest z radosnym czasem: niedługo po Świętach Bożego Narodzenia, a zarazem krótko przed feriami, dłuższy dzień i optymistyczne postanowienia. Wszystko to wprawia raczej w pozytywny nastrój. Dziwić może zatem dobór repertuaru. Tematyka zaprezentowanych utworów dość silnie oscylowała bowiem wokół śmierci, która przedstawiona została w tekstach jako ulga od trudów życia i przejście do lepszego świata, a zatem coś, na co się czeka.

Już sam tytuł pierwszego utworu ­– „Komm, süβer Tod, komm selge Ruh” („Przyjdź słodka śmierci, błogosławiony odpoczynku”) BWV 478 J. S. Bacha wprawia w nastrój zadumy i melancholii. Klimat ten bardzo trafnie i przekonująco oddali wykonawcy, odmalowując sytuację przedstawioną w tekście nieznanego autorstwa. Wsłuchując się 
w kantatę, można było niemal namacalnie poczuć pełne udręk życie, z którego jedynym wyjściem i wybawieniem jest śmierć. Bach jako gorliwy chrześcijanin nie czuł strachu przed śmiercią, być może również ze względu na częstość jej występowania w czasach, kiedy żył. Oszczędna muzyka bardzo harmonijnie zjednoczyła się z tekstem, a stylowe/gustowne wykonanie, pozbawione emfazy, umożliwiło głębokie przeżycie sztuki.

Również drugi zaprezentowany tego wieczoru utwór – „Komm, du süβe Todesstunde” („Przyjdź słodka godzino śmierci”) BWV 161 porusza tę samą tematykę. Śmierć ponownie jawi się jako ostateczna i wyczekiwana ucieczka od zmartwień i cierpień. Kantata wykonana została przez Wrocław Baroque Ensemble oraz wokalistów pod kierunkiem Andrzeja Kosendiaka w bardzo muzykalny sposób. Staranna dykcja śpiewaków w połączeniu z bezpretensjonalnym akompaniamentem idealnie ze sobą współgrały, wydobywając z tego utworu całe jego piękno.

Po przerwie artyści zaprezentowali kolejną kantatę „Gottes Zeit ist die allerbeste Zeit” („Boży czas jest najlepszym czasem”) BWV 106, rozpoczynającą się łagodną, dającą ukojenie, sonatiną, w której swój kunszt i nienaganny warsztat wykonawczy zaprezentowali Giovanni Antonini i Sheng-Fang Chiu, grający na fletach podłużnych. Ich partia, wyróżniająca się na tle pozostałych instrumentalistów, doskonale wprowadziła słuchaczy w charakter utworu. Wokaliści nie odstawali poziomem od instrumentalistów, dzięki czemu wykonanie było harmonijne, spójne i przemyślane. Każdy starannie dopracowany szczegół świadczył o ogromie pracy włożonej w przygotowania do koncertu. Mistrzowsko podkreślony, wydobyty przez Bacha sens słów silnie oddziaływał na wyobraźnię słuchaczy poprzez muzykę, chociażby w siódmej części utworu „Heute wirst du mit mir im Paradies sein” („Dzisiaj będziesz ze mną w raju”). Wdzięcznie i umiejętnie wykonane melizmaty na słowie Paradies jednoznacznie przywodziły na myśl raj i jego spokój i błogostan.

Wieńcząca koncert kantata „Himmelskӧnig, sei wilkommen” („Królu niebios bądź pozdrowiony”) BWV 182 brzmiała bardziej pogodnie, co wynika z jej przeznaczenia. Bach skomponował ją bowiem na święto Zwiastowania NMP oraz Niedzielę Palmową, gdyż w roku 1714 obie te uroczystości przypadały na jeden dzień. Podobnie jak w poprzednich utworach pozytywne wrażenie wywarły na mnie arie wykonywane przez Krystiana Adama Krzeszowiaka. Jego interpretacja wyróżniała się pogłębioną warstwą emocjonalną oraz większym zróżnicowaniem dynamicznym. Wszyscy artyści doskonale wyczuli następującą w tej kantacie zmianę nastroju, przekazując ją precyzyjnie w swoim wykonaniu. Otwierająca utwór sonata zachwycała gracją i lekkością, z jaką grali instrumentaliści. W uzyskaniu takiego efektu niewątpliwie pomogła im trafnie dobrana artykulacja.

W czasach, kiedy Bach tworzył swoje kantaty, muzycy znali doskonale praktykę wykonawczą. Mimo że informacje tego rodzaju zapisywano często w szkicowym zakresie, wiedzieli jaką artykulację zastosować. Wynikało to również z traktowania muzyki jak mowę, o czym wspomina N. Harnoncourt w książce „Muzyka mową dźwięków”. Podążając za jego tokiem myślenia, ówczesna artykulacja nie musi być wypowiedziana wprost w zapisie nutowym, aby współcześni artyści odpowiednio ją zrealizowali. Istnieją w tym celu inne przesłanki, które muzycy w Narodowym Forum Muzyki znali i zastosowali tak, jakby tajniki rekonstruowania muzyki dawnej nie stanowiły dla nich żadnej zagadki. Dokładnie wiedzieli, jak chcą zagrać każdy fragment. Obecnie oczywiście nie można mieć pewności, jak wykonywano takie utwory w baroku lub jak chciał tego sam Bach, ale koncert ten dał pewne wyobrażenie o brzmieniu muzyki w XVIII wieku.

Warto zwrócić również uwagę na ornamentację, która w odniesieniu do utworów barokowych jest często podejmowanym zagadnieniem. Najważniejszym jej celem jest upiększenie i wzbogacenie muzyki, jednak z zachowaniem umiaru. Zdarza się nieraz, że wykonawcy stosują ją nadmiernie, co zakłóca odbiór i przeżywanie dzieła. Artyści uważają czasem takie zachowanie za stylowe, jednak nie ma ono wiele wspólnego z faktycznym stanem rzeczy. Ornamenty bowiem powinny tylko ubarwiać, a nie przytłaczać, ponieważ w innym razie stają się pustą wirtuozerią. Wykonawca nie może bardziej podziwiać siebie samego niż dzieła, które wykonuje. Z pewnością artyści, którzy wykonali kantaty Bacha w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu, mieli tego świadomość. W ich muzyce ornamenty były bardzo stonowanym i wyważonym elementem, który nie zaburzył interpretacji.

Tempa dobierane do poszczególnych utworów bardzo dobrze do nich dopasowane i brzmiały wiarygodnie. Chociaż nie wiadomo, jak dokładnie wykonywano te kantaty 
w czasach Bacha można wyobrazić sobie, że mogło być tak, jak muzycy zaprezentowali to wrocławskiej publiczności. Tempa nie były ani przesadnie szybkie, ani zbyt wolne, a po prostu odpowiednio wyważone w stosunku do charakteru kompozycji. 

Wiele miejsca w dyskusjach dotyczących muzyki dawnej zajmuje także kwestia autentyzmu wykonania, do którego dąży wielu artystów. Chociaż niewątpliwie warto zgłębiać realia epoki, w której powstało dane dzieło, nie powinno się tego aspektu traktować zbyt poważnie. Skoro nie ma możliwości wysłuchania utworu, wykonanego przez artystę w baroku, to pojęć takich jak stylowość i autentyczność, nie powinno się trzymać zbyt kurczowo. To, co wiemy i myślimy o minionych epokach, bazując na dokumentach, relacjach i innych przekazach, zapisano jedynie w formie pisemnej, a ta nigdy nie będzie w stanie 
w pełni oddać wrażeń zmysłowych.

Artyści, prowadzeni przez Andrzeja Kosendiaka przez cały koncert prezentowali bardzo wyrównany, wysoki poziom. W ich wykonaniu słychać było autentyzm, rozumiany zarówno jako wiarygodne (zgodne ze współczesną wiedzą i przekonaniami) brzmienie, ale również jako autentyczne przeżycie. Przemyślana i dopasowana do nastroju utworów interpretacja, skłaniała do zadumy i refleksji. Paradoksalnie radosny czas po Bożym Narodzeniu połączony z takim repertuarem przypominał, jak blisko siebie leżą w życiu momenty narodzenia i śmierci. Znajdująca się obecnie w obszarze tematów tabu kwestia umierania, za czasów Bacha była codziennością. Być może dzięki temu budziła mniejsze obawy i strach niż dziś. Parafrazując teksty wykorzystane przez J.S. Bacha należy z pokorą przyjąć, że ostatecznie przecież śmierć również jest częścią życia.

 

Bibliografia:

 

Harnoncourt N., Muzyka Mową Dźwięków, tłum. M. Czajka, Warszawa 2011.

Komarnicki K., Przyjdź, słodka godzino śmierci!, Przyjdź, słodka śmierći!, Wybijże, śmierci godzino!. Czy Johann Sebastian Bach miał depresję?, omówieniu programu koncertu w NFM, Wrocław 2025.

Gardiner J. E., Muzyka w zamku niebios. Portret Jana Sebastiana Bacha, przekład K. Matwiejczuk, Kraków 2022.

Encyklopedia Muzyki PWM. Część biograficzna, pod red. E. Dziębowskiej, t. 1, Kraków 1979.